Niedawno ukazał się telewizyjny wywiad z nową ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher. Przeprowadziła go Anna Kalczyńska z DDTVN i przed emisją zapowiedziała go w poście na Instagramie tytułując panią ambasador „Jej ekscelencją” na co niemal od razu odezwały się zdziwione głosy w komentarzach w stylu: ale jak to? Serio? Itp. Nie ukrywam, że zdziwiłam się tym, iż ktoś się zdziwił i pomyślałam, że może warto ten temat poruszyć na blogu szczególnie, że ten tytuł nie przysługuje wyłącznie ambasadorom.
Słowo „ekscelencja” wywodzi się z łaciny, ale współczesna angielska pochodna excellent też wiele tu tłumaczy i chodzi oczywiście o znaczenie: wyborny, znakomity [1].
Komu przysługuje ten tytuł według zasad protokołu dyplomatycznego?
- głowie państwa np. prezydentowi oraz premierowi i ministrom, ale wyłącznie obcych państw! Tego tytułu nie stosujemy w kontaktach z osobistościami własnego kraju [2] i pochlebiamy im znacznie mniej, zwracając się do nich po prostu: „panie premierze”, „panie ministrze”;
- ambasadorzy obcych państw;
- biskupi i arcybiskupi Kościoła rzymskokatolickiego, ale tylko wtedy, kiedy duchowny nosi purpurę [3]. W sytuacji, gdy biskup nosi np. marynarkę z koloratką wówczas jest „tylko” księdzem biskupem. A czy tym tytułem zwrócimy się także do kardynałów? Otóż nie! Od 1644 r. przysługuje im tytuł eminencja [3]. Do papieża, ajatollaha lub innego przywódcy religijnego zwrócimy się już: Wasza świątobliwość.
Oczywiście tych tytułów używamy głównie w ceremonialnych sytuacjach oficjalnych. Idąc na naradę w ambasadorem nawet obcego państwa nie zwracamy się do niego cały czas per „Wasza ekscelencjo”.
P.S. Wywiad, o którym wspomniałam na początku można obejrzeć tutaj.
Przypisy:
- E. Pietkiewicz, Protokół dyplomatyczny, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Warszawa 1998 r., s. 108.
- Ibidem.
- W oparciu o: op. cit. s. 109.
- cit. s. 109.