To już czwarty dzień na Cyprze i jedyne czego żałuję to tego, że tak późno przyjechałam tu po raz pierwszy i że na zaledwie pięć dni…
Wyspa przepiękna, ludzie bardzo gościnni a jedzenie genialne i serwowane zazwyczaj w porcjach XXL. Pierwsze podejście do meze w rodzinnej cypryjskiej tawernie okazało się miłością od pierwszego wejrzenia i zjedzenia.
Podobno swego czasu Marek Antoniusz podarował Cypr Kleopatrze. Jednego jestem pewna, musiał ją bardzo kochać… Też bym chciała taki prezent… O Cyprze planuję po świętach jeszcze dwa wpisy, ale dziś krótko, bo przede wszystkim chcę Wam życzyć radosnej, rodzinnej i prawdziwie wiosennej Wielkanocy!!!