Podróże

Wrześniowe weekendowe wędrówki: Maastricht i Akwizgran

Być może służbowo lub prywatnie będziecie na dłużej w Brukseli i jeśli zostanie Wam do dyspozycji jeden dzień a byliście już w Londynie, Paryżu, Kolonii i Amsterdamie to zdecydowanie polecam zwiedzić coś znacznie mniej oczywistego, ale bardzo ciekawego tj. holenderskie Maastricht i leżący nieopodal Akwizgran już po niemieckiej stronie. Plusem jest również fakt, że można to zrobić w ciągu jednego dnia w dodatku bez konieczności wstawania o świcie. Idealnie jeśli ma się do dyspozycji samochód, bo właśnie tak podróżowaliśmy ruszając z Brukseli około 09:30 rano.

Przystanek 1: Maastricht

 

Jeśli to klumpy to jesteśmy w Holandii...
Jeśli to klumpy to jesteśmy w Holandii…

Zawsze chciałam zobaczyć jak wygląda miasto, gdzie podpisano słynny traktat, który dał początek Unii Europejskiej. Udało mi się to dość późno, bo wcześniej postawiłam na takie holenderskie miasta jak Haga, Amsterdam i Eindhoven.

Mieliśmy kilka godzin na zwiedzanie i zaczęliśmy od Vrijthof, dużego placu w samym centrum, gdzie znajduje się idealnie zlokalizowany parking. Wychodząc z jego podziemi od razu pojawia się najstarsza holenderska świątynia bazylika św. Serwacego, która położona jest w bardzo bliskim sąsiedztwie kościoła św. Jana Chrzciciela z fasadą w krwisto czerwonym kolorze.

Bazylika św. Serwacego
Bazylika św. Serwacego

Potem spacerkiem przeszliśmy na most św. Serwacego nad rzeką Mozą, skąd świetnie widać ciekawą perspektywę na to miasto.

Nad Mozą...
Nad Mozą…

Z mostu św. Serwacego poszliśmy na Markt, gdzie punktem centralnym jest ratusz, który od razu skojarzył mi się z nieco rozbudową wersją parlamentu Islandii.

Ratusz w Maastricht
Ratusz w Maastricht

Prosto z rynku głównego ponownie wróciliśmy na Vrijthof, zwanym przez niektórych drugim rynkiem, aby zwiedzić bazylikę św. Serwacego. Kościół św. Jana Chrzciciela był akurat w tym dniu zamknięty.

Kościół św. Jana Chrzciciela w stylu gotyckim.
Kościół św. Jana Chrzciciela w stylu gotyckim.

 

Brama bazyliki św. Serwacego
Brama bazyliki św. Serwacego

Skoro o kościołach mowa to na następny raz zostało nam odwiedzenie Selexyz Dominicanen, czyli kościoła, który został przemianowany na księgarnię po tym jak miasto Maastricht odsprzedało świątynię księgarskiej sieci.

Przystanek 2: Akwizgran

Mam ogromną słabość do tego miasta, podobnia jak Niemiec i Niemców w ogóle, więc z przyjemnością wybrałam się tam po raz drugi. Z Maastricht to około 40 km. Oczywiście nie można nie pójść w pierwszej kolejności do katedry akwizgrańskiej (Aachener Dom) pod wezwaniem św. Marii. Chyba nie przesadzę pisząc, że to najpiękniejsza katedra w jakiej byłam i z pewnością będę tam wracać. O ile w Maastricht „rządzi” św. Serwacy to w Akwizgranie czuje się ducha Karola Wielkiego, który końcem XVIII wieku zlecił budowę tej katedry. Jej część była już gotowa na jego koronację, zresztą stała się ona również miejscem jego ostatniego spoczynku. Sarkofag Karola Wielkiego znajduje się w centralnej części prezbiterium. Katedra ta jako pierwszy obiekt w Niemczech trafiła na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1978 r. Moim ulubionym elementem są zdobienia sufitowe sklepienia katedry, na które mogę patrzeć bez końca. Połączenie koloru szafiru ze złotem jest według mnie fenomenalne. I tu ważna wiadomość, o której nie wiedziałam. Aby móc robić zdjęcia wewnątrz należy wykupić specjalne pozwolenie za 1 euro i w punkcie informacyjnym poprosić o specjalną opaskę na ramię. Prezentuję więc tylko zdjęcia z zewnątrz i gorąco polecam zobaczyć wnętrze na własne oczy.

Katedra w Akwizgranie
Katedra w Akwizgranie

Następnie warto wrócić na główny rynek urokliwymi uliczkami, gdzie z pewnością od razu rzucą się w oczy liczne sklepy z printen, czyli lokalnymi piernikami, choć u mnie żaden niemiecki deser nie wygra z eine Schwarzwälder Kirschtorte. Piękny okaz tego tortu udało mi się znaleźć w jednej z akwizgrańskich cukierni…

 

Eine Schwarzwälder Kirschtorte
Eine Schwarzwälder Kirschtorte

 

Akwizgran jak widać na brak turystów nie narzeka...
Akwizgran jak widać na brak turystów nie narzeka…
Akwizgrańskie pierniki PRINTEN
Akwizgrańskie pierniki PRINTEN
Można też zdrowiej... Plac przed katedrą.
Można też zdrowiej… Plac przed katedrą.

Około 20:00 byliśmy z powrotem w Brukseli.

 

2 komentarzy do “Wrześniowe weekendowe wędrówki: Maastricht i Akwizgran

  1. Jak dotąd nie byłam jeszcze w Brukseli, choć w ubiegłym roku byłam już całkiem blisko. Natomiast byłam we wszystkich wymienionych przez Ciebie miejscach w Holandii. Będąc we wrześniu u mojego brata, który mieszka w Eindhoven miałam okazji do wycieczki bardzo podobnej do Twojej.

  2. Holandia jest na mojej podróżniczej liście od dawna, ale wciąż mi do niej nie po drodze… Chętnie odwiedziłabym Maastricht 🙂 Akwizgran też prezentuje się niczego sobie, a ten tort szwarzwaldzki… Hmm… aż mnie naszła ochota na słodkie 🙂

Skomentuj Beata Deluga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.