Kariera · Savoir-vivre

Dlaczego informacje o gafach polityków i celebrytów biją rekordy popularności w mediach?

Przyznam od razu, że nie mam do gafy wrogiego stosunku, bo między innymi jej zawdzięczam zawód trenera ze specjalnością w etykiecie biznesu, który jest moją ogromną pasją. Jednak ludzie, szczególnie ci którym sukces i dobra sława nie są obojętne, wpadki i faux pas wolą omijać szerokim łukiem i m.in. dlatego doskonalą się z wiedzy z savoir-vivre, ale chyba tylko osoba, która nigdy nie zeszła z własnej kanapy nie zaliczyła w życiu żadnej wpadki i dlatego też, kiedy nam się przydarza to lepiej jak najszybciej złapać do niej dystans, chyba że przy okazji kompromitujemy i ranimy inną osobę to wówczas mamy obowiązek naprawić swój błąd. Pewnym pocieszeniem może być fakt, że o ile nie jesteśmy osobami publicznymi to o naszej wpadce dowie się zaledwie kilka osób i prawdopodobnie sprawa dość szybko rozejdzie się po kościach.

Tak niestety nie stanie się w przypadku osób publicznych w tym polityków, celebrytów czy znanych sportowców. Jeśli  znany polityk przejęzyczy się lub zrobi błąd ortograficzny a  popularna prezenterka przy wstawaniu z krzesła niechcący odsłoni kawałek bielizny to z dużym prawdopodobieństwem może powstać „sensacyjny” artykuł, który potem kliknie setki tysięcy czytelników. Dlaczego?

Po pierwsze, wiele tłumaczy medialna teoria zagłębienia dla orkiestry autorstwa Rogera Ailesa. Chodziło mu o to, że jeśli na scenie będzie dwóch polityków i jeden z nich obwieści, iż znalazł rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego, a drugi, spadnie ze sceny, wpadnie dla pomieszczenia dla orkiestry, to oczywiście ten drugi trafi na nagłówki gazet i znajdzie się w czołówce telewizyjnych wiadomości [1]. Tak działają współczesne media a ja już na pierwszym roku studiów dziennikarskich dowiedziałam się, że dobra wiadomość to nudna wiadomość a zła wiadomość to wiadomość na pierwszą stronę. Tak, wiem, że od moich studiów minęło już parę ładnych lat, ale czy aż tak wiele się zmieniło?

Po drugie, zastanówmy się skąd taka popularność portali plotkarskich? Ten fenomen zrozumiałam nieco lepiej dzięki książce Mateusza Grzesiaka Psychologia hejtu, którą niedawno przeczytałam. Otóż hejt to nie tylko pisanie anonimowych komentarzy w stylu „ty skończony głupcze!” , ale to także regularne śledzenie i czytanie takich treści. To nawet ma swoją nazwę: lurking i też jest hejtem, tyle tylko, że biernym. Skąd się to bierze? Przede wszystkim z życiowego niespełnienia.

Lurkerem nazywamy osobę, która obserwuje internetowe dyskusje, jest ich zainteresowanym odbiorcą, jednak sama w nich nie uczestniczy. Jest to bierny uczestnik hejtingu od angielskiego lurk, czyli przyczajony. Ma to związek sytuacją, w której ktoś czerpie przyjemność, będąc świadkiem czyjegoś cierpienia lub niepowodzenia [2].

Mateusz Grzesiak tłumaczy to, że czytając o wpadce czy niepowodzeniu danej gwiazdy lurker czuje pozytywne emocje, jednocześnie zmniejszając jego cierpienie wynikające z faktu, iż jego życie nie jest tak udane i pełne sukcesu jak życie obserwowanej gwiazdy [3].

Swoją drogą polecam tę książkę!

Za mną pierwsza w życiu wyprawa na Maltę i niebawem kolejny podróżniczy wpis z dużą ilością zdjęć. Cudny kraj!

Miłego tygodnia!

Przypisy:

  1. Ł. Walewski, Przywitaj się z królową. Gafy, wpadki, faux pas i inne historie, Wydawnictwo SQN, Kraków 2015 r. 7.
  2. Źródło: M. Grzesiak, Psychologia hejtu, Starway Institute, Warszawa2017 r. s. 108-109.
  3. Op. cit. s. 109.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.