Kariera

Kariera w Cardiff… Poznaj to miasto z Karoliną.

Karolina z bloga afterfour (www.afterfour.co.uk) to 23-latka z pasją, mieszkająca w Cardiff. Studiuje i pracuje na pełen etat w służbie zdrowia, w wolnych chwilach marzy o zwiedzaniu całego świata. Co poniedziałek idzie na dietę, a co wtorek ją rzuca. Co środę planuje podbić świat, ale po pięciu minutach marzy o drzemce. Jej największą inspiracją jest jej mama, Jagoda.

Do Walii wyjechałam zaraz po maturze. Miało być na chwilę, ot tak, żeby podszkolić język, spotkać nowych ludzi, zostać drugą Bridget Jones. O tak, w głowie mi był Mark Darcy i podboje brytyjskich wysp! Co prawda raz byłam na randce (przez przypadek!) z kimś o nazwisku Jones, ale jednak drugą Bridget nie zostałam. Za to skończyłam studia licencjackie (polityka międzynarodowa i strategii) na walijskim uniwersytecie w małym miasteczku Aberystwyth. Chociaż londyńskich rozrywek tam nie było, był to czas niezapomniany i pozwolił mi się rozwinąć i dojrzeć, a także odkryć część siebie, o której wcześniej nie miałam pojęcia. To podejście ‘na chwilę’ przekształciło się w myślenie ‘a może na dłużej?’. Z tym myśleniem przyszedł jednak milion obaw. A co jeśli nie znajdę pracy? Sama tak w obcym kraju? Co ja w ogóle za kierunek studiów wybrałam, beznadzieja!

Karmienie owiec w Aberystwyth.

Mimo całej tej ‘papki mózgowej’ studia skończyłam z dyplomem 2.1 – myślę, mogę podbijać świat! W tamtym momencie znałam już swojego obecnego partnera, Walijczyka duszą i sercem. Wiedziałam, że on Walii nie opuści, ale jednocześnie znałam siebie, w małej studenckiej mieścinie zostać nie mogłam. Goniły mnie ambicje i marzenia. Poszliśmy na kompromis i przeprowadziliśmy się do walijskiej stolicy – Cardiff. Nie do końca planowany wybór, raczej zrządzenie losu.

Świętowanie Dnia Pielęgniarki.

Zaczęłam pracować w medycznym związku zawodowym jako pomoc administracyjna, bez żadnych fajerwerków, kompletnie nie po moim kierunku, ale po ponad 80 aplikacjach, to była jedna z trzech firm, które się ze mną skontaktowały. Pieniądze były okej, ludzie wspaniali, a i warunki w porządku. Jednak to było ‘za mało’, nie dla mnie. Popracowałam 6 miesięcy i zaaplikowałam o posadę doradcy w sprawach prawa pracy. Cudem, udało się! Skoczyłam kilka szczebli w firmie. Szefostwo doceniło moje pozytywne nastawienie, ciężką pracę i odwagę, by podejmować nowe wyzwania. Dostałam ciepłą posadkę, umowę na okres nieokreślony, świetny plan emerytalny i szansę, na którą ludzie w tej firmie czasami czekają kilka lat. Dowód tego, że warto ryzykować, nawet jeśli wątpimy w nasze szanse.

Brzmi jak marzenie? Cóż, nie mogłam narzekać, ale z tej posady nie było za bardzo gdzie iść, a ja chciałam ‘więcej’. Pomagałam ludziom, ale w momencie, kiedy problem zaszedł za daleko. Chciałam robić coś co da mi możliwość rozwoju zawodowego, a jednocześnie pozwoli mi zapobiec problemowi zanim on powstanie. Znalazłam menadżerski program rozwojowy prowadzony przez walijską służbę zdrowia (NHS Graduate Management Scheme). Zaaplikowałam i bum, spośród ponad 300 kandydatów zaproponowali mi pracę i darmowe studia magisterskie z zarządzania i innowacji w służbie zdrowia. Obecnie jestem na pierwszym roku studiów i pracuję na pełen etat. Czasami jest ciężko balansować życie prywatne ze służbowym, ale myślę, że to ‘choroba’ osób ambitnych. Jednak nie jest źle, nadal mam czas na odrobinę prokrastynacji, ‘jeszcze tylko jeden’ odcinek serialu i zaprzątanie głowy pomysłami studiów doktoranckich.

 

Ze znajomymi ze studiów magisterskich.

Co było zaskoczeniem w pracy? Możliwości! Brak rutyny. Żaden dzień nie jest taki sam – we wtorek obserwuję procedury chemioterapii, a w środę pomagam nad planowaniem serwisu onkologicznego, za to w czwartek przeglądam dokumentację nowych projektów informatycznych. W pracy bardzo ciepło mnie przyjęto, to że jestem Polką nie ma żadnego znaczenia, to raczej kolejny ciekawy temat do rozmowy. Ludzie często mnie pytają o polską kuchnię i zwyczaje, a mnie dwa razy nie trzeba pytać. Zmieniam się w katarynkę i uśmiecham na widok ich zdziwienia, że nie pijemy herbaty z mlekiem i mamy kontakty w łazienkach.

Czy łatwo było znaleźć pracę? Wydaje mi się, ze znajomością angielskiego i odrobiną doświadczenia praca na pewno się tutaj znajdzie. Ja nie szukałam więcej niż dwa miesiące, a od tamtej pory przenoszę się, kiedy uważam, że czas na kolejny krok. Cardiff tętni życiem i możliwości pracy jest dużo. Na plusie, nie ma tutaj przepoconych ludzi w garniturach, którzy ‘przytulają’ się do ciebie w metrze, czego niestety doświadczylibyście w Londynie. Za to jest o wiele spokojniej – wspaniałe miejsce na karierę, jak i do założenia rodziny czy kociego sierocińca, ja tam nie oceniam, miłość nie wybiera. Osobiście polecam koty.

Szczerze mówiąc ciężko mi myśleć o wadach Cardiff, bo w porównaniu do innych walijskich i angielskich miast Cardiff jest bezpieczne i czyste, a sympatycznych ludzi można spotkać na każdym kroku.

Zatoka w Cardiff.

Co jest w Walii cenione? Wydaje mi się, że na rynku pracy będzie to doświadczenie, rozwój osobisty, pracowitość i przede wszystkim pasja. Zauważyłam, że ludzie z pasją często dostają tutaj szanse, nawet jeśli nie posiadają wszystkich potrzebnych kwalifikacji.

Zastanawiasz się czy przyjechać do Cardiff? Bądźcie odważni! Podejmuj wyzwania! Spróbuj deseru robionego z chleba. Odkryj co to ‘cwtch’. Pomóż w karmieniu małych owieczek. Doświadcz przepysznej afternoon tea. Z chęcią udzielę wskazówek każdej osobie, która chciałaby dostać pracę albo studiować w Walii albo UK.

 

2 komentarzy do “Kariera w Cardiff… Poznaj to miasto z Karoliną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.