Podróże

Krótka historia z cukierkami w tle a także trochę wspomnień i zdjęć z Czarnogóry i Albanii

Niedawno postanowiłam odwiedzić bliską osobę w Tiranie, ale że wcale nie jest tak łatwo dostać się tam bezpośrednio to po drodze znalazłam się w samolocie do Podgoricy.  Ryszard Kapuściński być może napisałby na ten temat lapidarium. Otóż w moim rzędzie usiadła starsza pani z Czarnogóry mówiąca wyłącznie we własnym języku. Na podróż kupiła sobie paczkę cukierków, ale dobre serce nie pozwoliło jej ich zjeść samej, więc z uśmiechem starała się poczęstować wszystkich w sąsiedztwie. Oczywiście konsternacja, chyba tylko ja skorzystałam. Pani nie zatapia się we własnym „ja”, próbujemy rozmawiać, bo jest ciekawa drugiej osoby. Od razu w duchu pomyślałam, że to będzie dobra podróż, zdecydowanie inna od atmosfery wypraw, które wiodą na tzw. Zachód. Swego czasu latałam do pracy do Genewy, prywatnie dość często podróżuję i zdążyłam już w pełni przywyknąć do chłodnej asertywności na pokładzie a tu proszę lecę do Podgoricy i od razu cukierki!

Przystanek 1: Czarnogóra

Kto lubi Chorwację ten zauroczy się także Czarnogórą. Niektórzy polscy blogerzy bardzo niekorzystnie wypowiadają się o Budvie, że to kicz i plastik, ale naprawdę bardzo się cieszę, że  właśnie tam się zatrzymaliśmy. Można przebierać w dobrych hotelach i restauracjach i co ważne do dwóch godzin dostać się wszędzie, gdzie dusza zapragnie na południowym wybrzeżu tego kraju. W Budvie życie lokalne miesza się z turystycznym. Lubię energię i czułam się tam dobrze. Największe wrażenie zrobiła na mnie wyspa św. Stefana a także Kotor z pobliską zatoką. Odwiedzałam też Herceg Novi oraz ogromny gaj oliwny w pobliżu Ulcinij. Jeśli czegoś żałuję to tylko tego, że nie zatrzymałam się w Peraście nad Zatoką Kotorską, tylko uparłam się na nieco odległy Herceg Novi. Taki kraj bardzo przydałby się nam w Unii Europejskiej i mocno mu kibicuję!

Wyspa św. Stefana
Tuż okok wyspy św. Stefana
Starówka w Kotorze
Kot w Kotorze
Kotor
Starówka w Budvie

Przystanek 2:  Albania

To była bardzo pouczająca politologicznie część wyprawy, choć bliżej poznałam tylko Durrës i Tiranę. Wiele dobrego spotkało mnie w tym kraju kulinarnie… Zmieniłam m.in. zdanie o burku, który tu nazywa się byrek. Nie miałam o tej przekąsce wysokiego mniemania, ale tu odkryłam, że może mieć on swoje smakowite wydanie. Durrës to oczywiście turystyczna enklawa, ale Tirana już daje do myślenia. Stolica Albanii ma wiele uroczych zakątków, zmienia się w oczach  i aż trudno uwierzyć, że ten kraj w poprzednim systemie nazywano Koreą Północną Europy!

Tirana
Elewacje albańskich domów w kolorze fuksji nie są rzadkością a oto pomysł na budynek w którym mieści się Najwyższa Izba Kontroli w Tiranie.
Tirana

Epilog

Dzięki temu, że miałam cudowną przewodniczkę po Tiranie to trafiłam tam na pewien kulinarny diament. Chodzi o restaurację La Vita é Bella z rybami i owocami morza. Właśnie tam poznałam co oznacza perfekcyjnie przyrządzona ośmiornica. Carpaccio z okonia morskiego z owocem granatu też długo nie daje o sobie zapomnieć. Albański właściciel restauracji Giorgio Qigi przez wiele lat pracował na luksusowych jachtach u wybrzeży Grecji i Włoch, gotując m.in. dla Sharon Stone, Sylvestra Stallone i Liama Neesona. Jest przemiły, gościnny, gotuje tak, że ma się ochotę dać mu owacje na stojąco. Chętnie też dzieli się wspomnieniami jak się pracuje dla hollywoodzkich gwiazd. Oczywiście pociągnęłam ten temat! Polecam wizytę w La Vita é Bella; rr. Ismail Qemali 8; Tirana –Albania).

Choć zrobiłam kilka zdjęć tych pysznych dań to już po czasie oglądając je na spokojnie okazało się, że wszystkie są „ucięte” i postanowiłam ich tu nie publikować. Jak widać emocje związane z pysznym jedzeniem wzięły górę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.