Pewna anegdota mówi, że dyplomata zastanowi się dwukrotnie zanim nic nie powie, na szczęście mało w tym prawdy, bo choć większą zaletą u dyplomaty jest umiejętność słuchania niż mówienia to bez solidnych kompetencji w dziedzinie komunikacji w tym zawodzie ani rusz. Język dyplomatyczny to duża sztuka. Ale co dokładnie znaczy fraza: „powiedzieć coś dyplomatycznie”?
Wyjaśnię to tak, dyplomata ma mówić i zachowywać się w taki sposób, aby zjednywać sobie ludzi i oczywiście skutecznie osiągać cele w polityce zagranicznej, które wyznacza jego rząd. Z pewnością ważną cechą jest opanowanie. Wybuch gniewu wiodący do zerwania rozmów i zamknięcia kanału kontaktu byłby klęską [1].
Dyplomata nie może powiedzieć, że „w żadnym wypadku nie dopuści” do czegoś, on powie, że „czuje się zmuszonym do wyrażenia poważnych zastrzeżeń”. [2].
Ambasador Tomasz Orłowski podkreśla, że język dyplomatyczny cechuje też konstruktywna dwuznaczność, która jest techniką negocjacyjną. Otwiera liczne możliwości interpretacyjne i dzięki temu staje się niezbędnym warunkiem znalezienia porozumienia i kompromisu [3].
Dyplomata ma budować mosty i nowe sieci kontaktów, które mają służyć zarówno jemu jak i jego krajowi a język ma mu w tym pomagać, dlatego powinien mówić oraz pisać tak, aby odbiorcy w żaden sposób nie urazić a także zrobić co w jego mocy, aby poczuł się on doceniony i uszanowany. Nawet pismo dyplomatyczne, które jest informacją o wypowiedzeniu wojny powinno zawierać pełen komplet zwrotów grzecznościowych.
Dyplomacją jest czynienie i mówienie najprzykrzejszych rzeczy w najładniejszy sposób
/Isaac Goldberg/
Ponadto, język dyplomatyczny, szczególnie podczas wydarzeń ceremonialnych cechuje także podniosłość i uroczystość.
I wreszcie kolejna ważna cecha a mianowicie umiejętność dyskrecji. W mojej pierwszej książce „Dyplomacja od podstaw w opowieściach ekspertów” zamieściłam moją rozmowę z profesorem Romanem Kuźniarem. Powiedział mi, że jest sceptyczny a wręcz ubolewa, kiedy ambasadorem zostaje dziennikarz, który od razu po odbyciu misji pisze na ten temat książkę. W dyplomacji pewne kwestie powinny zostać jednak tajemnicą, bo tu nie wszystkie karty wykłada się stół. Na szczęście nie wszyscy dziennikarze, którzy przeszli do dyplomacji to robią a w sumie ten zawód, daje świetny start na placówce dyplomatycznej.
I jeszcze kilka słów o Angeli Merkel. Kiedy, coś mocno się jej nie podoba to zwykle mówi: das ist nicht hilfsbereit, czyli to nie jest pomocne. A przecież mogłaby dosadniej… Może to właśnie fakt, że nie interesują jej pyskówki i dosadność to część jej sukcesu i fenomenu?
Wracając do pytania postawionego na początku, czego warto nauczyć się od dyplomatów w kwestii komunikacji codziennej?
Oto moja checklista:
– opanowanie
– takt
– umiejętność słuchania
– życzliwość
– dyskrecja
-nacisk na erudycję.
Miłego weekendu!
P.S. Język dyplomatyczny ma kilka znaczeń, bo można go też rozumieć jako lingua franca w stosunkach międzynarodowych tj. przyjęty język obcy. Kiedyś to była łacina, potem język francuski a obecnie bardzo popularny jest angielski. To jednak osobna historia…
Przypisy:
- T. Orłowski, Protokół dyplomatyczny. Między tradycją a nowoczesnością, PISM, Warszawa 2015, s. 179.
- W oparciu o: op. cit. s. 183.
- Op. cit. s. 176.